poniedziałek, 19 grudnia 2016

Energetyki - czy naprawdę warto? Pobudzenie, a może spadek energii?

Chemia w puszce czyli NAPOJE ENERGETYCZNE!


Czy da się zdać sesję bez kilku puszek energetyków?
Czy można jechać w długą trasę samochodem bez „napoju mocy”??
Czy możliwe jest utrzymanie stałego poziomu energii podczas dnia bez sięgania po kolejną puszkę ENERGY DRINK’a? 

DLACZEGO w ogóle sięgamy po napoje energetyczne?
Aby pobudzić się, zlikwidować uczucie zmęczenia, poprawić zdolność koncentracji i pamięci do uczenia się. Jakiej substancji przypisuje się takie działanie? Oczywiście KOFEINIE!
No to w czym problem?? Przecież udowodniono korzystny wpływ kofeiny na organizm człowieka!

Zadajmy sobie pytanie. Czy skład energetyków kończy się na kofeinie, taurynie czy guaranie?
Niestety nie…
Zajrzyjmy w skład pierwszego z brzegu energetyka (nie będziemy tu rzucać nazwami, ale koloru czarnego;)) :
woda, CUKIER, REGULATORY KWASOWOŚCI: kwas cytrynowy i cytrynian sodu; dwutlenek węgla, tauryna (0,4%), AROMAT, kofeina (0,03%), BARWINIKI: E 150d, ryboflawina; witaminy: niacyna, kwas pantotenowy, witamina B6, witamina B12.

Nie potrzeba być wielkim dietetykiem, aby zauważyć, że z naturą i zdrowiem taki napój nie ma zbyt wiele wspólnego…
Ale zaraz! Przecież są WITAMINY!
Czy zatem po wypiciu współczesnego „napoju Panoramixa” będziemy jak ASTERIX? ;)
Producenci stają na głowie, aby uśpić naszą czujność…
Robią co mogą, żeby odwrócić naszą uwagę - FORTYFIKUJĄ produkt ‚witaminami’. Szkoda tylko, że nie mają obowiązku nadmienić, że są to witaminy w formie SYNTETYCZNEJ… Szkoda, że nie mają obowiązku wspomnieć o wchłanialności takich witamin…

Jeśli to wszystko nadal Cię nie przekonuje do zaprzestania picia napojów energetycznych, a wyniki badań na temat negatywnego wpływu systematycznie spożywanych energetyków na organizm człowieka Cię nie interesują to może porozmawiamy o… CUKRZE :)
Zobrazowanie jego ilości zawsze przemawia do wyobraźni :) 

W 100ml wspomnianego napoju energetycznego znajdziemy 10,3g cukru, co na 250ml da nam ilość 26g. Czyli… 
JEDNA PUSZKA napoju energetycznego to równowartość 6,5 ŁYŻECZEK CUKRU!! 


Czy ktoś o zdrowych zmysłach wsypuje do szklanki z wodą ponad 6 łyżeczek cukru, miesza i wypija???
A puszkę napojów energetycznych wypijamy…

Ok. To co zamiast energetyka?
Przede wszystkim ODPOWIEDNIA ILOŚĆ SNU przed planowaną nauką czy podróżą. Nawet najlepszy i najdroższy produkt czy suplement nie jest w stanie nam tego zastąpić!
Warto również zadbać o ODPOWIEDNIE ŻYWIENIE - ograniczajmy produkty bogate w cukry proste, które po gwałtownym wzroście poziomu glukozy doprowadzą do równie szybkiego spadku podczas którego odczujemy zmęczenie, ospałość i … ochotę na słodkie!

No dobra, ale co zrobić jak znajdziemy się w sytuacji podbramkowej i naprawdę TU I TERAZ potrzebujemy pobudzenia???
Zdecydowanie lepszym wyborem będzie KAWA!
Zwykła czarna, bez mleka, bez słodzików.
Zdecydowanie lepiej spełni swoje zadanie!


W energetykach kofeina występuje w postaci WOLNEJ, co oznacza: szybkie wchłanianie, szybkie działanie i … szybkie TRACENIE mocy.
A kawa? Tam kofeina występuje w towarzystwie innych, naturalnych składników przez co wchłanianie jest może wolniejsze, ale za to gwarantuje POBUDZENIE NA DŁUŻEJ! :)

Ponadto kawa nie dostarczy nam sztucznych barwników, substancji konserwujących, aromatów oraz takich ilości cukru i pustych kalorii co napoje energetyczne…

Norwegia i Dania rozpoczęły już walkę z energetykami.
U nas spożycie ‚energy drinków’ jest niestety wciąż bardzo WYSOKIE :(
Co gorsza na ulicach widzi się coraz więcej młodzieży, a nawet DZIECI z puszką (lub butelką!!) energetyka w ręku…


Nie bądźmy wobec tego OBOJĘTNI!
Edukujmy, udostępniajmy, uświadamiajmy!!!!!
#STOPenergetykom
#PodajDalej

środa, 12 października 2016

7 żywieniowych powodów, dla których można pokochać Izrael !

Decyzja o wyjeździe do Ziemi Świętej była jedną z najlepszych w moim życiu!
Jestem z powrotem.
Z cudownymi wspomnieniami, odpowiednio ułożonymi priorytetami i nowymi pokładami energii :)

IZRAEL - dlaczego warto choć raz w życiu odwiedzić to Państwo?? 

Ulice TĘTNIĄCE ŻYCIEM, odgłosy wszystkich języków świata, wyznawcy najróżniejszych religii modlący się w jednym miejscu do swoich BOGÓW, krzyki, śmiechy, wspólne śpiewy, uzbrojeni policjanci czuwający na ulicach, dzieci biegające między nogami przechodniów, mnóstwo samochodów w kolorze… białym (minimalizującym skutki grzejącego słońca) :)
Z jednej strony brudne osiedlowe uliczki, z drugiej strony ubrani w perfekcyjnie czyste i wyprasowane koszule ortodoksyjni Żydzi.
Miasta przemyślane architektonicznie, widoki zapierające dech w piersiach, bazary uginające się pod ciężarem orientalnych chust i ubrań.


Zaczepiający na każdym kroku sprzedawcy, niekończące się negocjowanie cen, targi przepełnione warzywami i owocami, których nazw nawet nie znam, unoszący się zapach kurkumy, imbiru i innych charakterystycznych przypraw, rosnące na drzewach pomarańcze, banany i daktyle.

Błotne kąpiele w morzu martwym, eksponowanie ciała na działanie promieni słonecznych (witaminy D3 nigdy zbyt wiele;)), relaks dla ciała i dla duszy, pielgrzymi przybywający z całego świata i przede wszystkim możliwość przebywania w miejscach, w których żył sam Jezus. 
To zaledwie skrawek moich przemyśleń i wspomnień z Ziemi Świętej. 



Jednak domyślam się, że odwiedzacie moją stronę nie po to, aby czytać o moich duchowych i kulturowych doświadczeniach.
Zatem oszczędzę Wam zanudzania i przejdę do rzeczy ;)
Będzie oczywiście o... jedzeniu! :))
Kuchnia Izraelska jest wyjątkowa pod wieloma względami. Łączy w sobie elementy kuchni arabskiej, tureckiej śródziemnomorskiej,a nawet ... kuchni Dalekiego Wschodu.
O pysznościach, w których się zakochałam w Izraelu mogłabym pisać godzinami.
Specjalnie dla Was wybrałam 7 żywieniowych powodów, dla których można pokochać Izrael!



1. Sok ze świeżych granatów - mimo, że nie jestem fanką picia soków owocowych, widząc jak na moich oczach tubylcy wyciskają apetycznie wyglądające granaty, po prostu nie mogłam się oprzeć! Ten smak na zawsze będzie kojarzył mi się z Izraelem. 


2. Oczywiście - hummus! Jak człowiek chodź raz w życiu spróbuje prawdziwego hummusu według oryginalnej receptury, już nigdy nie zakupi gotowca z Lidla. Tutaj popularny w połączeniu z pitą, u mnie spożywany w towarzystwie warzyw. Tutejszy hummus po prostu skradł moje serce. 


3. Oliwki. Zawsze zajadam się nimi będąc we Włoszech oraz Grecji. Tutejsze również mnie nie zawiodły! Całe mnóstwo różnych gatunków, czarne, zielone, czerwone, koniecznie z pestką w środku. Na górze oliwnej miałam możliwość podziwiać oliwki rosnące na drzewach. Jedno z nich zasadził sam Papież Franciszek! :) Oliwki stanowią świetne uzupełnienie do sałatki, ale mi najlepiej smakują wyjadane palcami z miseczki. 


4. Falafele. Jak wiecie od niedawna zmieniłam swój stosunek do mięsa. Pisałam o tym w poprzednim poście. Podczas pobytu w Izraelu spróbowałam jedynie baraniny. Gdy nie miałam ochoty na mięso świetną alternatywą okazał się falafel! Co to jest? Wegetariański kotlet, którego podstawę stanowi ciecierzyca. Ze względu na smażenie w głębokim tłuszczu (i nie był to zapewne olej kokosowy :P) nie zdecydowałabym się na spożywanie takich falafeli codzienne. Zwłaszcza, że zbyt częste spożywanie strączków też nie będzie korzystne dla naszego zdrowia (odsyłam do artykułu na blogu - ‚kwas fitynowy’). Ale przyznam, że Izrael rozniecił moją miłość do tego smaku - jak dopadnę gdzieś te pyszności w menu dobrej restauracji nie omieszkam zamówić:) Planuję też przyrządzić falafele domowej roboty :) Może macie jakiś dobry przepis?


5. Przyprawy. Zatar. Kurkuma. Imbir. Kardamon. Curry. Kolendra. Cynamon. Przeciwnicy kuchni izraelskiej mogą zarzucić jej wiele, ale na pewno nie to, że jest jałowa! Tutejsze przyprawy stanowią istną wisienkę na torcie każdego dania. Nie omieszkałam wydać na nie swoich ostatnich dolarów;) Jednak walory smakowe to nie wszystko!
Zioła i przyprawy to nieocenione "lekarstwa" dostępne w naszej kuchni. 
Nazywam je zawsze - domową apteczką :) Spożyję je i dla smaku i dla zdrowia!


6. Słodkości. Te mniej i bardziej zdrowe ;) Z takim asortymentem przepysznych świeżych oraz suszonych owoców człowiek może zapomnieć o tym czym są słodycze.Nic tak nie smakuje jak banany czy daktyle prosto z drzewa! Na samo wspomnienie cieknie mi ślinka :) A co z słodkościami mniej zdrowymi? Będąc w malutkiej restauracji prowadzonej z sercem przez ojca z synami nie omieszkałam skusić się na domowej roboty baklavę. 
To był jeden z żywieniowych grzechów, których bynajmniej nie żałuję. 

      
7. Regionalne dania
Izraelczycy zaimponowali mi również śniadaniami. W przeciwieństwie do tego czego doświadczyłam we Włoszech, croissant i espresso nie stanowią tutaj klasycznego rozpoczęcia dnia. 
Popularna jest natomiast Shakshuka - przepis na to danie znajdziecie na mojej grupie Clean Eating: Szakszuka - pyszna i zdrowa
Co ciekawe ten posiłek spełnia założenia śniadania białkowo-tłuszczowego.

Na co dzień nie mam dostępu do dobrej jakości ryb, więc nie jem ich zbyt często. 
Natomiast jak dopadnę się do dobrej rybki ciężko o umiar hihi;) Izrael nie zawiódł również w tym zakresie.
Pasta z pieczonego bakłażanu i sezamu (czyli baba ghanoush) także znalazła się na mojej liście 'do zrobienia' ;) Planuję również własną wersję ‚Tabbouleh’ - zamiast kaszy kuskus/bulgur wykorzystam jaglaną ;) 


Oryginalna kuchnia to tylko jeden z setki powodów, dla których warto wybrać się do Ziemi Świętej. 
Izrael zachwyca swoim smakiem i wyjątkowością. 
Ale nie wierzcie mi na słowo.
Wybierzcie się i przekonajcie na własnej skórze! (a właściwie żołądku;))


poniedziałek, 5 września 2016

Co z tym...mięsem?

Przyznam, że ten post długo się we mnie zbierał… 
Zauważyliście pewne zmiany w moim odżywianiu i pytacie mnie o to… 
Poczułam, że to najwyższa pora, aby opowiedzieć wszystko od początku i wyjaśnić co trzeba:) 
O czym będę dzisiaj pisać? 
O moim obecnym stosunku do MIĘSA. 

Moja droga z odżywianiem zaczęła się na studiach licencjackich i magisterskich z dietetyki.
Wtedy poznałam PIRAMIDĘ ŻYWIENIA, na której opierałam komponowanie swojego jadłospisu. 
I tak w przerwach między zajęciami były kanapki z pełnoziarnistego pieczywa, jogurty odtłuszczone, soczki owocowe, płatki owsiane na mleku 0,5%, pełnoziarnisty makaron itp itd - byłam święcie przekonana, że jem ZDROWO. 
5 posiłków dziennie, co 3 godziny. 
No i śniadanie w ciągu 15 minut od wstania, bo inaczej to przecież ‚niezdrowo’ ;). 
Takie odżywianie NIE przekładało się bynajmniej na efekty sylwetkowe (więcej tkanki tłuszczowej niż teraz), samopoczucie (ospałość cały dzień) ani zdrowie (niedoczynność tarczycy).
Czułam, że jest coś czego jeszcze nie wiem ;) 

Dlatego bardzo chętnie jeździłam po całej Polsce na konferencje, szkolenia, kursy - zwiększając swoje KOMPETENCJE i przede wszystkim…poszerzając własne horyzonty! 
Jestem osobą, która zawsze chętnie wysłucha. 
Nie muszę się z kimś zgadzać, ale mój umysł nigdy nie jest zamknięty na teorie inne niż moja.
To były czasy, w których uczestniczyłam w wieku szkoleniach m.in. Iwony Wierzbickiej czy Kuby Mauricza. Dowiedziałam się m.in. jaki wpływ na nasz organizm ma gluten, laktoza, kazeina czy inne substancje antyodżywcze… Dowiedziałam się, dlaczego dieta promowana przez piramidę żywieniową może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Poznałam styl odżywiania PALEO/samuraj, za którym sama długo podążałam. 
/Kto nie pamięta na czym polega paleo odsyłam do mojego postu z zeszłego roku - http://bit.ly/odieciepaleo./

Pamiętam, że ciężko mi było to przetrawić wszystkie informacje uzyskiwane na szkoleniach, w końcu były tak różne od wiedzy przekazywanej na uczelni. 
Ale jak zawsze - postanowiłam SPRÓBOWAĆ :)
Jak się czułam na takim odżywianiu? 
Duuużo lepiej :) Zarówno jeśli chodzi o sylwetkę, wyniki badań czy samopoczucie. I co ważne -udało mi się wyprowadzić niedoczynność tarczycy właśnie taką dietą + właściwą suplementacją. 
Generalnie - NIEBO A ZIEMIA, jeśli miałabym przyrównać to odżywianie do piramidy żywieniowej. 
Co było dalej? 

Trochę wstyd mi to pisać, ale przyznam się Wam. 
Nie byłam do końca szczęśliwa jak do mojego gabinetu przychodzili wegetarianie/weganie. Dlaczego? Bałam się, że nie będę w stanie pomóc tak jakbym chciała. Byłam zdania, że nie da się w pełni pokryć ZAPOTRZEBOWANIA na wszystkie składniki odżywcze nie jedząc mięsa. /I tym samym nie uciekając się do odżywek białkowych - z aspartamem, acesulfamem i całą resztą chemii w składzie, ani soi, której fanką nie byłam i nadal nie jestem/.
Teraz powiem, że rzadko osoby, które jedzą mięso nawet kilka razy dziennie mają odpowiedni poziom chociażby witaminy B12 ;)) 

W międzyczasie obserwowałam też na Facebooku wszystkich zagorzałych zwolenników diet BEZMIĘSNYCH. Nie podobało mi się to (i nadal mi się nie podoba! :( ) jak hejtują wszystkie osoby promujące paleo/samuraja. Takie coś mnie jedynie odpychało.
Jednak nadal chętnie zagłębiałam badania naukowe na temat wpływu diet wegańskich/wegetariańskich na organizm człowieka. 
Rozmawiałam też długo z moimi wieloma wege-pacjentami (wbrew pozorom ja jako dietetyk również dużo czerpię od swoich pacjentów! <3 ).   
I jak to ja - testowałam na własnej skórze dużo swoich żywieniowych pomysłów ;) 

Tak jak wspominałam - nigdy nie byłam i NIGDY nie będę zamknięta na jedną teorię, której się kurczowo trzymam. Słucham, dowiaduję się, testuję. 
Nadszedł czas, w którym wpadłam na pomysł 2 tygodniowego DETOKSU, który wykluczał m.in. spożycie produktów mięsnych. Ogłosiłam wydarzenie na całą Polskę, skomponowałam przykładowy jadłospis i jak to ja - testowałam oczywiście na własnej skórze ;) 
/Tutaj znajdziecie link do tego wydarzenia, wszystkie przepisy, porady oraz moje spostrzeżenia i efekty http://bit.ly/14dniowyDETOKS/
Osoby, które śledzą od dłuższego czasu mojego fanpage’a wiedzą jak czułam się po takim ‚,oczyszczaniu’’:)
Dało mi to do myślenia…
Nigdy nie byłam osobą, która je codziennie na śniadanie boczek, na obiad klopsy wieprzowe, na kolację tatar wołowy, w między czasie podgryzając kabanosa drobiowego - jednak mięso było stałym gościem w moim jadłospisie. 

To było pierwsze 14 dni w moim życiu zupełnie bez mięsa. Efekty skłoniły mnie do refleksji… 
To był też czas, gdzie coraz bardziej poznawałam AJURWEDĘ. 
/O swojej przychodzie z ajurwedą pisałam m.in. w tym poście: http://bit.ly/przygodazajurwedą)/
I zauważyłam jak z dnia na dzień, małymi krokami zaczęłam ograniczać mięso w swojej diecie.
Jak jest teraz? 

Nie powiem, że w ogóle nie jem mięsa. Jednak nie robię tego częściej niż 1x w tygodniu.
Czy dlatego, że sobie odmawiam?
Nie. Nie mam na nie ochoty, to nie jem ;) 
Może to zabrzmi zabawnie w ustach 26 latki, ale im jestem starsza tym bardziej potrafię słuchać tego co podpowiada mój organizm. (oczywiście wcześniej odpowiednio oczyszczony od m.in. substancji antyodżywczych, w końcu jedząc pszenną bułkę ma się ochotę na pszenną bułkę)

Jak się teraz odżywam? 
Przyznam, że nieraz dosłownie staję na głowie, aby sprostać swoim wymaganiom żywieniowym ;) Ale przynajmniej mam bodziec, aby ciągle rozwijać się kulinarnie <3
W końcu unikam glutenu, nabiału, ograniczyłam mięso, nadal starając się odpowiednio spożywać węglowodany (okołotreningowo, a nie w każdym posiłku) + w dalszym ciągu przestrzegam założeń śniadań białkowo-tłuszczowych, które się u mnie sprawdzają świetnie (a ze względu na nietolerancję, nie mogę też sobie spożywać jajek każdego dnia ;)). Jednym słowem CYRK na kółkach - jak dobrze, że jestem dietetykiem :D 
/Moje pomysły na dania możecie obserwować niezmiennie na Clean Eating http://bit.ly/CleanEatingByGruszecka /

Czy boję się NIEDOBORÓW? Nie - suplementuję się niezależnie od spożywanych przeze mnie produktów. Z dzisiejszą jakością żywności (niestety :( ) uważam, że to odwaga się nie suplementować… 

Czy boję się zbyt małej ilości BIAŁKA w mojej diecie? Nie. Udało mi się w końcu znaleźć takie, które nie ma chemii w składzie jak większość odżywek na rynku. Stosuję je co jakiś czas jako dodatek do koktajlu lub naleśników. Ale i tak nie robię tego codziennie ;) Nie mam celu budowania masy mięśniowej. I właśnie teraz czuję się lepiej w swoim ciele :):) 

Jak się czuję po takiej zmianie żywieniowej? Hmmmm… przede wszystkim LEKKO! :) Głodna nie chodzę (jak zawsze stosuję duuużo zdrowego tłuszczu), poziom energii dopisuje (na to na pewno nie mogę narzekać), wyniki badań są dobre (nigdy nie miałam tak ładnego TSH, FT3, FT4, antyTPO i antyTG), a samopoczucie świetne! :) 

Kończę już mój wywód. 
I tak jak zawsze wyszło dłużej niż planowała (przepraszam Was, ja po prostu o żywieniu mogłabym pisać godzinami!).
Co bym chciała abyście ZAPAMIĘTALI? 
Nie podążajcie ślepo za żadnymi systemami żywieniowymi czy modnymi dietami. 
Nie namawiam też do tego abyście teraz nagle porzucili mięso. Ja po prostu opowiedziałam Wam o swoich doświadczeniach. Ty możesz mieć zupełnie inne. 
Zachęcam jedynie do nie zamykania się na inne i… próbowania.  
Słuchajcie swojego organizmu. 

TO LEPSZY DORADCA NIŻ NAJLEPSZY DIETETYK ;))



wtorek, 2 sierpnia 2016

EKO żywność - HIT czy KIT?

Temat na czasie czyli... EKO! 
Ostatnio miałam możliwość wypowiedzieć się w roli EKSPERTA na potrzeby magazynu 'Moje Zdrowie'.
Artykuł na chodliwy obecnie temat jakim jest rosnąca popularność PRODUKTÓW EKOLOGICZNYCH.
Kupujecie?
A może omijacie szerokim łukiem?
Jestem ciekawa WASZYCH opinii 
Jeśli jesteście zainteresowani co ja mam do powiedzenia w tym temacie zachęcam do przeczytania mojego artykułu.
Omówiłam popularne FAKTY I MITY wokół żywności ekologicznej.
EKO żywność - HIT czy KIT?
To co kojarzy się nam z żywnością ekologiczną to przede wszystkim wysoka cena. Produkty EKO traktujemy często jako niepotrzebną modę lub zbyteczny wydatek. Czy słusznie? 
Poznajmy fakty i mity wokół żywności ekologicznej. 

1. Żywność ekologiczna nie różni się niczym od żywności konwencjonalnej -> MIT
Do produkcji EKO żywności stosuje się wyłącznie środki naturalne (nie ma tu miejsca na sztuczne nawozy, syntetyczne środki ochrony roślin czy pestycydy). Rolnictwo ekologiczne opiera się na zapewnieniu zwierzętom odpowiednich warunków hodowlanych (wybieg na świeżym powietrzu, naturalne pasze, ściółka). W przeciwieństwie do żywności konwencjonalnej eko produkty muszą być wolne od modyfikacji genetycznych, antybiotyków i hormonów. Do tego należy dodać odpowiednie przetwórstwo (wyłącznie naturalnymi, przyjaznymi dla środowiska metodami) i ściśle określone warunki przechowywania oraz transportu. W certyfikowanych produktach ekologicznych nie stosuje się sztucznych barwników, emulgatorów, stabilizatorów, przeciwutleniaczy i konserwantów. Eko żywność charakteryzuje się zatem nie tylko większym bezpieczeństwem pod kątem zdrowotnym, ale także zdecydowanie wyższą wartością odżywczą. 

2. Żywność ekologiczna to moda -> FAKT
To bezsprzeczna prawda, że zdrowy styl życia jest obecnie na topie. ,,Fit’’ produkty, suplementy, programy treningowe są teraz w modzie. Dlatego też musimy być bardzo ostrożni wobec tego co kupujemy.
Jeśli decydujemy się na wprowadzenie do swojej diety EKO produktów nasza świadomość będzie na wagę złota! W dzisiejszych czasach sklepowy asortyment jest naprawdę szeroki, stąd bardzo łatwo o pomyłkę. Ponadto producenci z chęcią wykorzystają każdą modę i brak świadomości konsumenta, dlatego warto podczas zakupów dokładnie czytać etykiety produktów spożywczych. 

3. Każdy zdrowy produkt jest EKO -> MIT
Pojęcia zdrowa żywność oraz żywność ekologiczna są często stosowane zamiennie. Zupełnie niesłusznie! Warto zdać sobie sprawę, iż nie każdy produkt opisany jako: naturalny, zdrowy, FIT, regionalny, biologiczny czy organiczny, jest w rzeczywistości produktem ekologicznym!

Jeśli zdecydowaliśmy się korzystać z żywności ekologicznej - NA CO ZWRACAĆ UWAGĘ PODCZAS ZAKUPÓW?
W tej kwestii przyda się znajomość powszechnych znaków ekologicznych, umieszczanych na etykietach produktów i potwierdzonych stosownym certyfikatem ekologicznym, obowiązującym w całej Unii Europejskiej. 
/''Euroliść'' przedstawiający białe gwiazdki Unii Europejskiej ułożone w kształcie liścia na zielonym tle./

Jeśli naprawdę zależy nam na wysokiej jakości żywności nie bójmy się dokładnie wypytać sprzedawcy o certyfikację i pochodzenie produktów. Na opakowaniu eko żywności powinna się znaleźć nie tylko nazwa produktu, termin przydatności do spożycia czy adres producenta, ale również nazwa i kod jednostki certyfikującej oraz logo wspólnotowe rolnictwa ekologicznego.

GDZIE KUPOWAĆ? 
Produkty ekologiczne można dostać obecnie w wielu sklepach stacjonarnych oraz internetowych. W szczególny sposób zachęcam jednak do kupna regionalnej żywności ekologicznej. W wielu miastach odbywają się cykliczne jarmarki, na których można dostać naprawdę dużo wartościowych produktów w korzystnych cenach i przy okazji wesprzeć lokalnych rolników. Jeśli mamy możliwość, własne uprawy będą zdecydowanie najlepszym wyborem! Nawet niewielkich rozmiarów balkon czy parapet może okazać się świetnym miejscem do uprawy np. własnych ziół!
Moda na zdrowy styl życia jest bardzo dobrym trendem! Warto podchodzić jednak do sprawy z dużą świadomością. Przywiązywanie wagi do jakości spożywanej żywności przysłuży się nie tylko pięknej sylwetce, ale przede wszystkim naszemu zdrowiu.






niedziela, 24 lipca 2016

10 prostych zasad zaczerpniętych z Ajurwedy :)

Całkiem niedawno rozpoczęłam swoją przygodę z Ajurwedą
Coś czuję, że nie będzie to krótkotrwały romans, a miłość na lata ❤️<
Jest to podejście nieco alternatywne dla mojej wiedzy akademickiej, jednak pozwala mi jeszcze szerzej patrzeć na życie i zdrowie człowieka. 
Chciałabym Wam dzisiaj uchylić rąbka tajemnicy tego niezwykle ciekawego świata! 

Zapewne nie interesuje Was panca mahabhutas, dosha - vata, pitta, kapha czy sattva, rajas i tamas. Dlatego przekażę Wam dosłownie kilka streszczonych założeń ajurwedy… 
Zwłaszcza, że jest to dziedzina, którą można zagłębiać latami, a moją wiedzę w tym temacie oceniam póki co na mniej niż raczkującą ;)

Może będą to założenia zupełnie wyrwane z kontekstu, może każde będzie z innej bajki, ale to właśnie one utkwiły w mojej głowie najbardziej i to z nimi w 100% się zgadzam <3 

10 ajurwedyjskich założeń + jak zawsze moje trzy grosze;)

  1. Naszym zdrowiem i dobrostanem kieruje umysł. To właśnie na tym poziomie powinien zaczynać się każdy proces uzdrawiania. /Po stokroć się zgadzam! Nigdy nie powinniśmy traktować tego oddzielnie, również jeśli chodzi o odchudzanie./
  2. Żywienie rozdzielne- dla dobrego ‚ognia trawiennego’ ;) /Zdecydowanie się zgadzam. Często staramy się na siłę przygotowywać potrawy złożone z 10 różnych składników (w końcu wielu dietetyków zaleca, żeby jak najbardziej urozmaicać posiłek), podczas gdy nasz żołądek po prostu sobie z tym nie radzi…Odczuwamy dyskomfort trawienny, resztki pokarmowe zalegają i tym samym prowadzimy do wielu poważnych problemów zdrowotnych./
  3. Hołdowanie medytacji i jodze. /Zdecydowanie tak! Praktykuję i polecam każdemu! To nieocenione metody leczenia nie tylko ciała…/
  4. Stosowanie kosmetyków wyłącznie naturalnych. ,,Nie smarujemy naszego ciała niczym, czego nie dałoby się zjeść’’ /Przyznam się Wam, że sama wiele lat popełniałam ten błąd, że koncentrowałam się wyłącznie na jakości jedzenia, które spożywałam. Nie zwracałam natomiast uwagi na skład kosmetyków, które codziennie wsmarowywałam w skórę./  
  5. Ajurwedyjski suplement - Ashwagandha /Rzeczywiście ten suplement jest znany ze swojego korzystnego spektrum działania m.in. poprawa samopoczucia, poprawa jakości snu, obniżenie kortyzolu (zwanego hormonem stresu), lepsza regeneracja, korzystny wpływ na układ odpornościowy, działanie antyoksydacyjne, przeciwbakteryjnie i antynowotworowe - to naturalny suplement, który moim zdaniem jest zdecydowanie wart uwagi/
  6. W kuchni ,,satwicznej’’ charakterystycznej dla ajurwedy zaleca się stosowanie wielu przypraw. /Spośród bogatego asortymentu zalecanych przypraw przyznam, że do moich ulubionych należą cynamon, kolendra, kurkuma, imbir oraz kardamon. No i koniecznie garam masala;)/ 
  7. Najlepiej czujemy się, kiedy jesteśmy blisko natury. /Zgadzam się w 100%! Polecam Wam czasem wybrać się do lasu, zamknąć oczy i powdychać świeże powietrze, przytulić się do drzewa czy po prostu pobiegać boso po trawie;))/ 
  8. Spożywajmy produkty świeże (unikamy odgrzewanych posiłków, konserw i innych dań mocno przetworzonych), lokalne i sezonowe. /Zgadzam się. A jak już musimy odgrzewać to byle jak najrzadziej w kuchenkach mikrofalowych…/ 
  9. Podczas jedzenia skupiamy całą swoją uwagę na posiłku. /To coś, co staram się przekazać na każdej konsultacji. Posiłek to czas, w którym telewizor, radio czy telefon nie są wskazane. Warto skoncentrować się na jedzeniu wszystkimi swoimi zmysłami! Mi to bardzo pomogło w odczuwaniu sytości po posiłku i odzyskaniu kontroli nad procesem jedzenia./
  10. Równowaga odpoczynku i aktywności /Sama kiedyś jako trener hołdowałam zasadzie ‚Go hard or go home’. Jednak człowiek to nie maszyna. Musiałam do tego dojrzeć, że odpoczynek jest równie ważny. Przyzwólmy sobie na te gorsze dni. Równowaga przede wszystkim!  

Jestem ciekawa jak Wam się podobają takie założenia?? :)


środa, 22 czerwca 2016

Podróże okiem DIETETYKA czyli czego zazdroszczę Grekom :)))

UWIELBIAM podróżować! W miarę swoich możliwości staram się wyjeżdżać na konferencje, szkolenia czy konwencje ZA GRANICĘ naszego pięknego kraju! 
Mam wtedy możliwość nie tylko zwiększać swoje kompetencje, ale również obserwować zachowania oraz NAWYKI ŻYWIENIOWE obcokrajowców - czyli to co mnie zawsze bardzo ciekawi!:)) 

Ostatnio WŁOCHY i Międzynarodowa Konwencja Fitness, teraz GRECJA, a dokładniej Korfu - tym razem bardziej urlopowo:)

Oto 5 rzeczy, których zdecydowanie ZAZDROSZCZĘ Grekom:

1. Po pierwsze SŁOOOŃCA! Nie tylko ze względu na to, że jestem ciepłolubną (a nawet gorącolubną:D) osobą, ale z powodu zdecydowanie mniejszego ryzyka niedoborów WITAMINY D3! Niezwykle ważnej dla zachowania zdrowia i niestety bardzo często niedoborowej u naszej populacji.

2. Świeżych OWOCÓW MORZA ;)) Niestety ze względu na komiczną dostępność owoców morza w naszym kraju mogę sobie pozwolić na pałaszowanie ulubionych krewetek czy małż wyłącznie za granicą. Greckie restauracje zdecydowanie sprostały moim oczekiwaniom <3

3. Pachnących CYTRYN ;)) Może będziecie się ze mnie śmiać, ale już tak mam, że cieszę się z małych rzeczy! Widok drzew z cytrynami i możliwość zerwania jednej to dla mnie bezcenne przeżycie! Smak i zapach naprawdę nie do opisania! 

4. Prawdziwego SERU FETA. U nas w kraju bardzo popularne są sery TYPU feta, favita itd, które z prawdziwym serem feta mają niewiele wspólnego - są wytwarzane z mleka KROWIEGO. Osoby, które mnie śledzą dłuższy czas wiedzą, że w stylu żywienia, który propaguje mleko krowie nie znajduje miejsca. Dlategoteż, będąc na Korfu, z ogromną chęcią pałaszowałam sałatkę grecką z PRAWDZIWĄ FETĄ, wytwarzaną z mleka koziego i owczego. 
/PS. Jedna z restauracji zaskoczyła mnie starterem w postaci pieczonej fety z miodem - istne niebo dla kubków smakowych!/

5. I najważniejsze czego zazdroszczę Grekom - tego LUZU!!!! :)))) Zero stresu, zero zbędnego pośpiechu!! SIGA, SIGA;)) 
Trzeba przyznać, że nasza populacja żyje w stresie i ciągłym pędzie! Sama się na tym często łapię i próbuję zwolnić w tym codziennym pośpiechu. 
Pewnie jestem już dla Was nudna. Powtarzam to często i powtórzę po raz kolejny - STRES jest jednym z baaaardzo ważnych czynników ryzyka naprawdę wielu chorób! Nie należy lekceważyć tego aspektu. 
Pamiętajcie - często nie mamy wpływu na to co się zdarza w naszym życiu, jednak mamy wpływ na NASZE REAKCJE. Tak samo jak ćwiczymy nasze ciało na siłowni, tak samo możemy wypracować TECHNIKI RADZENIA SOBIE ze stresem.

Miało być o wakacjach w Grecji, a ja tu znowu z psychologią wyskakuję;) Studia psychodietetyczne sprawiły, że już nigdy nie będę tą samą osobą :D Nie odbiegając już więcej od tematu, jeśli będziecie chętni, abym szerzej poruszyła temat stresu, z wielką chęcią napiszę artykuł lub nagram filmik na mój kanał na Youtubie:) 

Podsumowując. Uwielbiam podróżować i dobrze się czuję w innych krajach. Jednak jako 100% patriotka kocham Polskę! Tu mam rodzinę i właśnie tutaj czuję się najlepiej!;) Zawsze z wielką chęcią wracam do kraju. BOGATSZA o nowe doświadczenia oraz inspiracje! :))) 




wtorek, 21 czerwca 2016

Ćwiczysz dużo, a nie chudniesz??

Czy wiesz, że ... regularny trening aerobowy (np. jazda na rolkach, jogging, rower, orbitrek) NIE JEST SKUTECZNYM sposobem na spalenie tkanki tłuszczowej????
Ok. W początkowym etapie na pewno zobaczymy EFEKTY (zwłaszcza gdy wcześniej nasz plan treningowy opierał się głównie na ćwiczeniu mięśni dłoni podczas przełączania kolejnych kanałów telewizyjnych, a dieta bazowała na produktach typu fast food), jednak w dłuższej perspektywie czasu dochodzi do znanego wielu osobom ZASTOJU.
DBAMY O DIETĘ, nie wrzucamy w siebie śmieciowego jedzenia, z czasem coraz bardziej wydłużamy sesje treningowe najpierw 30minut, potem godzina, potem półtorej, dajemy z siebie CORAZ WIĘCEJ, a oczekiwanych efektów NIE WIDAĆ! 
DLACZEGO tak się dzieje??
Nasz organizm bardzo szybko ADAPTUJE SIĘ do treningów tlenowych (aerobowych), po czym naturalnie przestają one być skuteczną formą redukcji zbędnej tkanki tłuszczowej.
Co będzie EFEKTYWNIEJSZE?
Zdecydowanie trening INTERWAŁOWY! 
HIIT czyli High Intensity Interval Training. Trening ten może bazować na dowolnym rodzaju ćwiczeń siłowych lub wytrzymałościowych (bieganie, skakanka, przysiady, pompki itd) z przeplataniem wysokiej intensywności: 85-90% HR z niską: 65-75% HR).
Mówiąc najprościej. Zamiast joggingu w jednostajnym tempie - biegniemy szybko (sprint) na zmianę z marszem. Świetnie sprawdzi się również TABATA!
Nie uważam się za jakąś wielką specjalistkę od biegania, ale przyznam się, że w moim przypadku teoria zdecydowanie sprawdza się w praktyce! To właśnie interwały są dużo bardziej efektywne i w dodatku sprawiają mi większą frajdę! 
DLACZEGO trening interwałowy jest lepszy od aerobowego??
1. Jak wspomniałam nasz organizm bardzo łatwo adaptuje się do treningu tlenowego, natomiast wykonując trening interwałowy dajemy naszemu organizmowi bodziec, nowy impuls, wybijając go z tym samym z homeostazy, co przełoży się na PRZYSPIESZENIE PROCESÓW METABOLICZNYCH i efektywniejsze korzystanie z tkanki tłuszczowej.
2. Trening aerobowy (tlenowy) może promować insulinooporność, podczas gdy trening interwałowy poprawia WRAŻLIWOŚĆ INSULINOWĄ! (Havas, 2008). A jak wiemy insulinooporność to obecnie plaga… 
3. W tego typu treningu kładziemy znacznie większy nacisk na DYNAMIKĘ, SZYBKOŚĆ, KONDYCJĘ oraz inne cechy pożądane dla ogólnej sprawności!
4. I to z praktycznych zalet, to co fajne - jesteśmy w stanie osiągnąć LEPSZE EFEKTY W KRÓTSZYM CZASIE! Czyli 20-30 minut treningu interwałowego może okazać się zdecydowanie efektywniejsze niż godzinna sesja aerobowa!
5. I ostatnia zaleta, teza wg Gruszeckiej, co prawda nie poparta badaniami naukowymi (:D), trening interwałowy jest po prostu CIEKAWSZY!! ;))
Poza zaletami dotyczącymi efektywniejszego spalania tkanki tłuszczowej, trening interwałowy wykazuje cały SZEREG KORZYŚCI ZDROWOTNYCH! 
Interwały sprawdzają się również doskonale u pań z ZAŁAMANIEM METABOLICZNYM (brak możliwości spalenia tkanki tłuszczowej, spowolnienie procesów metabolicznych oraz pojawienie się subklinicznej postaci niedoczynności tarczycy)
Ale UWAGA! 
Czy trening interwałowy jest DLA KAŻDEGO?
Nie. Uważam, że nie jest on dobry dla osób początkujących. Wraz z poprawą kondycji można stopniowo wprowadzać interwały do swojego planu treningowego! 
No i osoby startujące w maratonach czy triathlonach, które raczej nie mają na celu spalania tkanki tłuszczowej tylko poprawę wydolności - w ich przypadku przewaga treningów aerobowych będzie lepszą opcją 
BIBLIOGRAFIA:
Ciolac, Emmanuel G., et al. "Effects of high-intensity aerobic interval training vs. moderate exercise on hemodynamic, metabolic and neuro-humoral abnormalities of young normotensive women at high familial risk for hypertension." Hypertension Research 33.8 (2010): 836-843.
Laursen, Paul B., and David G. Jenkins. "The scientific basis for high-intensity interval training." Sports Medicine 32.1 (2002): 53-73.
Helgerud, Jan, et al. "Aerobic High-Intensity Intervals Improve VO~ 2~ m~ a~ x More Than Moderate Training." Medicine and science in sports and exercise39.4 (2007): 665.
Schoenfeld, Brad, and Jay Dawes. "High-intensity interval training: Applications for general fitness training." Strength & Conditioning Journal 31.6 (2009): 44-46.
Wisløff, Ulrik, et al. "Superior cardiovascular effect of aerobic interval training versus moderate continuous training in heart failure patients a randomized study." Circulation 115.24 (2007): 3086-3094.

/Fot. Łukasz Błaszkowski Tym żyje Bydgoszcz, legginsiki oraz kolorowy top sportowy by Nessi Sportswear  /