środa, 12 października 2016

7 żywieniowych powodów, dla których można pokochać Izrael !

Decyzja o wyjeździe do Ziemi Świętej była jedną z najlepszych w moim życiu!
Jestem z powrotem.
Z cudownymi wspomnieniami, odpowiednio ułożonymi priorytetami i nowymi pokładami energii :)

IZRAEL - dlaczego warto choć raz w życiu odwiedzić to Państwo?? 

Ulice TĘTNIĄCE ŻYCIEM, odgłosy wszystkich języków świata, wyznawcy najróżniejszych religii modlący się w jednym miejscu do swoich BOGÓW, krzyki, śmiechy, wspólne śpiewy, uzbrojeni policjanci czuwający na ulicach, dzieci biegające między nogami przechodniów, mnóstwo samochodów w kolorze… białym (minimalizującym skutki grzejącego słońca) :)
Z jednej strony brudne osiedlowe uliczki, z drugiej strony ubrani w perfekcyjnie czyste i wyprasowane koszule ortodoksyjni Żydzi.
Miasta przemyślane architektonicznie, widoki zapierające dech w piersiach, bazary uginające się pod ciężarem orientalnych chust i ubrań.


Zaczepiający na każdym kroku sprzedawcy, niekończące się negocjowanie cen, targi przepełnione warzywami i owocami, których nazw nawet nie znam, unoszący się zapach kurkumy, imbiru i innych charakterystycznych przypraw, rosnące na drzewach pomarańcze, banany i daktyle.

Błotne kąpiele w morzu martwym, eksponowanie ciała na działanie promieni słonecznych (witaminy D3 nigdy zbyt wiele;)), relaks dla ciała i dla duszy, pielgrzymi przybywający z całego świata i przede wszystkim możliwość przebywania w miejscach, w których żył sam Jezus. 
To zaledwie skrawek moich przemyśleń i wspomnień z Ziemi Świętej. 



Jednak domyślam się, że odwiedzacie moją stronę nie po to, aby czytać o moich duchowych i kulturowych doświadczeniach.
Zatem oszczędzę Wam zanudzania i przejdę do rzeczy ;)
Będzie oczywiście o... jedzeniu! :))
Kuchnia Izraelska jest wyjątkowa pod wieloma względami. Łączy w sobie elementy kuchni arabskiej, tureckiej śródziemnomorskiej,a nawet ... kuchni Dalekiego Wschodu.
O pysznościach, w których się zakochałam w Izraelu mogłabym pisać godzinami.
Specjalnie dla Was wybrałam 7 żywieniowych powodów, dla których można pokochać Izrael!



1. Sok ze świeżych granatów - mimo, że nie jestem fanką picia soków owocowych, widząc jak na moich oczach tubylcy wyciskają apetycznie wyglądające granaty, po prostu nie mogłam się oprzeć! Ten smak na zawsze będzie kojarzył mi się z Izraelem. 


2. Oczywiście - hummus! Jak człowiek chodź raz w życiu spróbuje prawdziwego hummusu według oryginalnej receptury, już nigdy nie zakupi gotowca z Lidla. Tutaj popularny w połączeniu z pitą, u mnie spożywany w towarzystwie warzyw. Tutejszy hummus po prostu skradł moje serce. 


3. Oliwki. Zawsze zajadam się nimi będąc we Włoszech oraz Grecji. Tutejsze również mnie nie zawiodły! Całe mnóstwo różnych gatunków, czarne, zielone, czerwone, koniecznie z pestką w środku. Na górze oliwnej miałam możliwość podziwiać oliwki rosnące na drzewach. Jedno z nich zasadził sam Papież Franciszek! :) Oliwki stanowią świetne uzupełnienie do sałatki, ale mi najlepiej smakują wyjadane palcami z miseczki. 


4. Falafele. Jak wiecie od niedawna zmieniłam swój stosunek do mięsa. Pisałam o tym w poprzednim poście. Podczas pobytu w Izraelu spróbowałam jedynie baraniny. Gdy nie miałam ochoty na mięso świetną alternatywą okazał się falafel! Co to jest? Wegetariański kotlet, którego podstawę stanowi ciecierzyca. Ze względu na smażenie w głębokim tłuszczu (i nie był to zapewne olej kokosowy :P) nie zdecydowałabym się na spożywanie takich falafeli codzienne. Zwłaszcza, że zbyt częste spożywanie strączków też nie będzie korzystne dla naszego zdrowia (odsyłam do artykułu na blogu - ‚kwas fitynowy’). Ale przyznam, że Izrael rozniecił moją miłość do tego smaku - jak dopadnę gdzieś te pyszności w menu dobrej restauracji nie omieszkam zamówić:) Planuję też przyrządzić falafele domowej roboty :) Może macie jakiś dobry przepis?


5. Przyprawy. Zatar. Kurkuma. Imbir. Kardamon. Curry. Kolendra. Cynamon. Przeciwnicy kuchni izraelskiej mogą zarzucić jej wiele, ale na pewno nie to, że jest jałowa! Tutejsze przyprawy stanowią istną wisienkę na torcie każdego dania. Nie omieszkałam wydać na nie swoich ostatnich dolarów;) Jednak walory smakowe to nie wszystko!
Zioła i przyprawy to nieocenione "lekarstwa" dostępne w naszej kuchni. 
Nazywam je zawsze - domową apteczką :) Spożyję je i dla smaku i dla zdrowia!


6. Słodkości. Te mniej i bardziej zdrowe ;) Z takim asortymentem przepysznych świeżych oraz suszonych owoców człowiek może zapomnieć o tym czym są słodycze.Nic tak nie smakuje jak banany czy daktyle prosto z drzewa! Na samo wspomnienie cieknie mi ślinka :) A co z słodkościami mniej zdrowymi? Będąc w malutkiej restauracji prowadzonej z sercem przez ojca z synami nie omieszkałam skusić się na domowej roboty baklavę. 
To był jeden z żywieniowych grzechów, których bynajmniej nie żałuję. 

      
7. Regionalne dania
Izraelczycy zaimponowali mi również śniadaniami. W przeciwieństwie do tego czego doświadczyłam we Włoszech, croissant i espresso nie stanowią tutaj klasycznego rozpoczęcia dnia. 
Popularna jest natomiast Shakshuka - przepis na to danie znajdziecie na mojej grupie Clean Eating: Szakszuka - pyszna i zdrowa
Co ciekawe ten posiłek spełnia założenia śniadania białkowo-tłuszczowego.

Na co dzień nie mam dostępu do dobrej jakości ryb, więc nie jem ich zbyt często. 
Natomiast jak dopadnę się do dobrej rybki ciężko o umiar hihi;) Izrael nie zawiódł również w tym zakresie.
Pasta z pieczonego bakłażanu i sezamu (czyli baba ghanoush) także znalazła się na mojej liście 'do zrobienia' ;) Planuję również własną wersję ‚Tabbouleh’ - zamiast kaszy kuskus/bulgur wykorzystam jaglaną ;) 


Oryginalna kuchnia to tylko jeden z setki powodów, dla których warto wybrać się do Ziemi Świętej. 
Izrael zachwyca swoim smakiem i wyjątkowością. 
Ale nie wierzcie mi na słowo.
Wybierzcie się i przekonajcie na własnej skórze! (a właściwie żołądku;))